Oto efekt dwugodzinnego zaplatania warkoczyków przez moje trzy siostry. Śmiesznie wyglądałam, a po rozpleceniu to już w ogóle ;D Jak Marion z Robin Hooda.
Połowa wakacji za nami... Tak to jest. Ola ma jeszcze dwa miesiące odpoczynku, ale ja już powoli zaczynam myśleć o kupowaniu podręczników. Nie, nie! Nie myślmy o tym. Wczoraj zrobiłam mój pierwszy chleb. Trochę za słony i minimalnie dłużej mogłam piec, żeby się z dołu przyrumienił mocniej, ale i tak jest bardzo smaczny. Później zamieszczę przepis. Następny jaki zrobię będzie na zakwasie :) Nasze polskie chleby są uważane za najsmaczniejsze, a ten który piekłam był na podstawie przepisu z angielskiej książki kucharskiej, którą to, a propos, kupiłam w ciuchu za złotówkę ;D
Dziewczyny, Ala i Gosia, dziś wracają do domu. A ja zajęłam się malowaniem i w sumie to totalnym nicnierobieniem. Snuję się od jednego zajęcia do drugiego. To trochę pomaluję, to poczytam, a później haftuję krzyżykami. Nie twierdzę, że tak jest dobrze, bo wolałabym skupić się raz a dobrze na jednej rzeczy, ale jakoś nie mogę się zmobilizować. Lubię taką "nudę". Może się z kimś spotkam, a może nie.
Aktualnie czytam Gaumardżos. Opowieści z Gruzji". Najbardziej w tej książce podoba mi się, gdy mówią o zwyczajach Gruzinów, ich kuchni, mentalności, o bani i stosunkach rodzinnych. Mniej wciąga mnie historia, ale też przeczytałam z uwagą, bo przecież dzieje innych krajów też trzeba znać, a autorzy podali ją w pigułce i w ciekawy sposób. Dobrze wydane pieniądze :) Musze któregoś dnia spróbować zrobić chinkali, takie gruzińskie pirożkowe sakiewki nadziewane mięsem. Szkoda tylko, że nie ma dokładnego opisu farsz, ale może gdzieś znajdę w internecie przepis.
Zaczęłam też czytać po raz czwarty ,,Dumę i uprzedzenie" Jane Austin. To chyba jedna z moich ulubionych książek, jak i nie ulubiona. W ogóle to kocham Jane Austin. Jak na swoje czasy była bardzo nowoczesną i wyzwolona kobietą, wyśmiewała konwenanse i różne śmieszności tamtych lat. Pewnie dlatego została starą panną. Jaki facet w tamtych czasach dałby się podporządkować takiej kobiecie? Byłby pośmiewiskiem.
Obejrzałam też czwarty raz ekranizację tej książki z Keirą Knightley jako Elżbieta i Mathhew Macfadyen'em jako (oh, ach i w ogóle) Pan Darcy, a w sumie to szósty raz, bo wcześniej widziałam też jakąś badziewną wersję i tę pierwszą, gdzie gra Colin Firth, która też jest bardzo dobra. Jednak ta najnowsza wersja bije pozostałe na głowę. Według mnie. Bo czy możne być coś bardziej wzruszającego i seksownego niż Pan Darcy wyznający swoje uczucia Lizzy w deszczu, w starej altanie? No może Clint Eastwood w ,,Co się wydarzyło w Madison County", lub Hugh Jackman jako Wollverine lub poganiacz bydła w ,,Australii". Tak właściwie to trudno stwierdzić, czy to Lizzy była uprzedzona a Darcy dumny, czy odwrotnie. A może obydwoje byli tak samo dumni i uprzedzeni? Grunt, że wszystko w końcu dobrze się skończyło i Elżbieta, już prawie, że ponad dwudziestoletnia stara panna, "wyhaczyła" męża o rocznym dochodzie, bagatela, 10 tys. funtów. ;D Pani Bennett była wniebowzięta. Obiecałam mamie, że pod koniec wakacji obejrzymy tę wersję razem, bo jeszcze jej nie widziała.